Donald Brashear

Na świecie nie ma pieniędzy, którymi można zapłacić demonom dzieciństwa, by odeszły. Nie m takiego kontraktu, wywiadu, ani Pucharu, który wyleczyłby skrzywdzonego małego chłopca, jakiego wielu hokeistów nosi w sobie jeszcze długo po zakończeniu kariery. Oto wielcy, silni i poważani którzy przyznali się, że kiedyś byli mali, słabi i pomiatani.

1sullivan2Droga emerytowane dziś „rozrabiaki” – Donalda Brashear’a – była cienista, a szczyt wydawał się nieosiągalny. Czarnoskóry hokeista urodził się w skrajnie patologicznym domu, gdzie ojciec alkoholik regularnie go bił (raz rzucił nim przez cały pokój gdy ten miał 6 miesięcy), a matka zostawiła go z ojcem ponieważ jej nowy partner nie chciał czarnego pasierba.

Gdy w końcu zamieszkał w nowym domu, musiał spać z workiem na śmieci przewiązanym w pasie, ponieważ w wyniku choroby sierocej moczył łóżko. Wywłoka zwana dla formalności jego matką, oddała Donalda do domu dziecka, ponieważ nie dawał sobie rady z problemami jakie miał ze sobą. W domach dziecka śmiano się z niego, ponieważ nie umiał nawet zawiązać sobie butów.

Gdy w końcu Brashear znalazł nowy dom, pomagał opłacać swoje treningi, chodząc od domu do domu sprzedając worki na śmieci… Idealna historia pokazująca, że jak się chce to można.

Patrick O’Sullivan

Zawodnik opublikował artykuł, w którym opowiada o potwornym dzieciństwie, jakie zafundował mu ojciec. Zawodnika wspomina o tym, że ojciec ustawicznie mówił mu że „gra jak ciota”, niezależnie od tego czy nie zdobył bramki, czy zdobył trzy.

„W weekendy trzymałem się jak najdalej od domu. Nie miałem nic, oprócz kija do hokeja. Grałem bez przerwy, aż kij hokejowy stał się przedłużeniem mojego ciała”

Mimo to, napastnik nie twierdzi, że metody jego ojca działały. Wspomina on, jak musiał wstawać 2 godziny przed szkołą by ćwiczyć, a potem biegać prawie 10 kilometrów po szkole. Choć z pewnością pomogło mu to uzyskać kondycję, to jego serce do gry i talent uczynił go materiałem na ligę NHL – a nie przemoc jego taty.

„Lepiej żebyś dobrze dziś zagrał, bo inaczej dziś wieczorem będzie bardzo źle”

Podczas gdy inni rodzice życzyli szczęścia i trzymali kciuki – Patrick był „zagrzewany” do gry takim oto tekstem motywacyjnym. Przerażony i zestresowany próbował zasłużyć sobie na spokojny wieczór we własnym domu. Inni rodzice nie wtrącali się, ograniczając się do pytania go czy wszystko w porządku

Jak każde dziecko z takiej rodziny, ze wstydu i bezradności przytakiwał.

 

 

„To koniec, nie będziesz więcej grał w hokeja. Nie zasługujesz na to”

To była reakcja jego ojca, gdy Patrick został wybrany do draftu i był na ostatniej prostej do ligi. Najwyraźniej w chorej głowie jego ojca pojawiła się myśl, że jego metody to cała zasługa sukcesu syna – więc trzeba docisnąć korbę, żeby nie osiadł na laurach.

Patrick zbuntował się, uciekł z samochodu ojca. Niedługo po tej sytuacji pobił się z ojcem, a następnie wezwał policję i złożył na niego doniesienie. Podobno zwykłe ogólne detale wystarczyły policji, by jego ojciec dostał to, na co zasługuje.

Młody zawodnik musiał podjąć bardzo trudną decyzję – donieść na własnego rodzica – by móc spokojnie żyć, i kontynuować swoją karierę i próbować wyleczyć potworne blizny zadane przez najbliższą osobę.

Straceni bliscy

Aleksander Owieczkin dopiero niedawno zaczął mówić o tragedii, która spotkała jego i jego rodzinę. Gdy Aleks miał 10 lat, jego starszy brat zmarł w wyniku skrzepu krwi. Wznosząc palec ku niebu po zdobytej bramce, Ovi dedykuje bramkę zmarłemu bratu.

Dany Heatley, grając w jeszcze w Atlanta Trashers, spowodował wypadek samochodowy, w wyniku którego zginął jego kolega klubowy – Dan Snyder. Sam Heatley wyszedł z wypadku praktycznie bez szwanku.

Krewki napastnik Arizona Coyotes – Steve Downie gra w hokeja zawodowo, choć ten sport mógłby kojarzyć mu się bardzo źle. Jego ojciec zginął w wypadku samochodowym po tym, jak odwiózł syna na trening. Downie rozważał nie zakładanie łyżew nigdy więcej, ale miał rację mówiąc, że wysiłek jego ojca poszedłby na marne