Kogo winić za kolejne zero po stronie Pittsburgh Penguins? Czy ciągle mówimy o zjawisku pecha? Z jednej strony trudno nie oprzeć się takiemu wrażeniu – skoro część strzałów zamiast wpaść do bramki ląduje na słupku, skoro obrońca rywali jakimś cudem wyłapuje na twarz dwa uderzenia w ostatniej minucie i to już stojąc na linii bramkowej.

To pech. A może nieudolność? Pech jest bowiem z założenia zjawiskiem nieregularnym, czymś nietrwałym i występującym okresowo. Pittsburgh Penguins przegrali 0:1 z Winnipeg Jets i było to ich czwarte 0 w tym sezonie. Defensywa nie jest silną stroną tej kanadyjskiej ekipy, przed tym meczem byli na 27. miejscu w lidze z średnio 3.03 gola traconego na grę. Za dużo „ale” jak na „pecha”.

Kiedy w 15. minucie Bryan Little strzelił bramkę z rzutu karnego nie wydawało się to niczym nadzwyczajnym. Tak bywa. Nadzwyczajne stało się to dopiero w momencie końcowym zawodów, gdy okazało się że to trafienie będzie jedynym jakie zapisze się w protokole. To dopiero trzeci raz w historii NHL, gdy mecz kończy się 1:0 i to po karnym z gry.

Pierwsza tercja Pingwinów była kiepska, oprócz tego że przegrali ją 0:1 to dwa razy ratował ich słupek (więc to może Jets mieli pecha?). W drugiej wrócili już z lepszą grą (strzały 14 do 5) ale bez większego sukcesu jakim byłby gol. Podczas fragmentów 5 na 5 Penguins wyglądali na skoncentrowanych i krążących blisko zdobyczy, ale dwa fragmenty w „power play” w ich wykonaniu były senne i niemrawe. To mogły być momenty, w których przegrali ten mecz.

Wybrane fragmenty z trzeciej tercji należy już zobaczyć w całości (tym razem bez komentarza PL)

Według statystyki Penguins goniący wówczas wynik oddali tylko siedem strzałów w światło bramki. Jedna z tych szans była „wysokiej” jakości, na cztery minuty przed końcową syreną Crosby trochę taranem na „przepychanego” oddał backhand w lewy słupek, a Hellebuyck jeszcze wyrzucił krążek na zewnątrz. Drużyna w trybie „desperacja” zaczęła grać cokolwiek dopiero w ostatnich pięciu minutach, wrzucono oczywiście jakieś „hero” line czyli Małkin (bez strzału w tej grze i tylko 47% na buliku) i Crosby razem na lodzie i a nóż coś się stanie.

Nie stało się, Kunitz i Bonino w ostatniej minucie mieli praktycznie pustą bramkę ale obili tylko twarz dobrze ustawionego Tylera Myersa.

Świetny mecz zagrał Adam Lowry z Jets, który w końcówce wygrywał ważne wznowienia. Na finiszu z Benem Lovejoyem stało się jeszcze to:

Rozkładanie gry Pingwinów na części pierwsze miałoby sens tylko w drugiej tercji, tylko wówczas coś głębszego zazębiało się podczas posiadania przez nich krążka. Wówczas też bezbłędny był Hellebuyck, który zanotował swój pierwszy shutout w rozgrywkach. Pozostała część mimo wcale nie najlepszej postawy Jets (posiadanie krążka, atak) była grubą pomyłką, a najlepiej niech świadczy o tym fakt że ich Jeff Zatkoff był w ekipie Pingwinów wyróżniającą się postacią. Bramkarz w porażce 0:1.

Tak wyglądała trzecia tercja jeśli chodzi o statystyki w grze 5 on 5:

Bez tytułu6

Na czerwono dwie najbardziej intrygujące rzeczy – zerowe high scoring change ekipy która przegrywa i tylko jeden faceoff w strefie ofensywnej. Trzeba przyznać niezła praca obrony Jets w tej części spotkania.

Komplet wyników z 28 grudnia w NHL:

Ottawa Senators – Boston Bruins 3:1
Dallas Stars – St.Louis Blues 3:0
Florida Panthers – Columbus Blue Jackets 3:2
New York Islanders – Toronto Maple Leafs 1:3
Chicago Blackhawks – Carolina Hurricanes 1:2
Anaheim Ducks – Philadelphia Flyers 4:2
Colorado Avalanche – Arizona Coyotes 1:2 po dogrywce
Winnipeg Jets – Pittsburgh Penguins 1:0
Calgary Flames – Edmonton Oilers 5:3