Przez całe dekady hokej był mocno kojarzony z zarostem, brodami. Jednym zdaniem z chłopami przypominającymi drwali bądź jaskiniowców. Zazwyczaj czas sprzyjający zapuszczaniu brody to play-offy. Wtedy to wręcz obowiązek. Trudniejszym zadaniem jest hodowanie zarostu na twarzy na początku rozgrywek, kiedy dopiero kończą się „ciepłe” miesiące, a twarz już pokryta jest sporą dawką włosa. Prezentujemy najlepszych „Brodaczy” na dzień dzisiejszy.
5. Jake Muzzin
Kalifornijska broda to coś szczególnie wartego uwagi. Muzzina zabrakło w tamtym roku w play-off (jak całych Los Anegles Kings) więc tradycyjne zapuszczanie brody przerzucił sobie chyba na październik-listopad
4. Scott Darling
Brody u bramkarzy to nie rzadkość, ale zza masek ochronnych widać zazwyczaj bardzo mało szczegółów. Co innego jeśli mówimy o bramkarzu częściej przebywającym na ławce rezerwowych. W tym przypadku Scott Darling ma powody, by dbać o swój „skarb”
3. Henrik Zetterberg
Przykład człowieka od lat kojarzonego z brodą. Związany z tym elementem męskiej „mody” tak mocno, że zobaczenie go całkowicie ogolonego może sprawić problemy w rozpoznaniu go jako wielkiego przecież hokeistę (członek Triple Gold Club).
2. Chris Thorburn
Styl na „średniowiecznego rycerza” to zdecydowanie Chris Thorburn z Winnipeg Jets. Takiej „buły” nie powstydzilby się żaden z członków okrągłego stołu Króla Artura. Może nawet pozazdrościłby sam Lancelott.
1. Brent Burns
Nie istnieje inny numer jeden w tematyce zarostu niż Brent „Jaskiniowiec” Burns. Niesamowicie sympatyczny człowiek, którego inne przydomki to budzące pozytywne skojarzenia „Burnsy” czy „Chewbacca na łyżwach” (szczególnie popularne wśród fanów Star Wars).
/via TSN