Fokus – jeden z czołowych polskich raperów – napisał kiedyś, że „Sport to połamane kości a nie twarz w reklamach”. I choć pokazywanie się w reklamach to dla sportowców norma, to najpierw trzeba wypracować sobie markę, aby ta z kolei mogła pozytywnie promować inną markę. Kreowany zawczasu na wielką nadzieję Carolina Hurricanes Eddie Lack, zdaje się doskonale czuć przed kamerą. Gdy jednak na planie gasną światła, pozostaje grać i wyłapywać krążki. I w tym miejscu Eddie Lack powinien usłyszeć słowa, które zapewne usłyszałby od psychologa Napoleon po kolejnym portrecie  maskującym jego niski wzrost – „Pan ma z tym problem”.

Pompa, z jaką Hurricanes podpisali Lacka sprawiała, że podczas podpisywania kontraktu brakowało tylko Dżołany Krupy, która określiła by to wydarzenie przymiotnikiem „hypnotizing”, ceremonii wypuszczenia stada białych gołębi, przemówienia Lecha Wałęsy oraz przelotu myśliwców F-16 nad siedzibą włodarzy klubu. Canes nie tylko bezczelnie zaczęli kreować bramkarza na gwiazdę, która rozbłyśnie za niecałe pięć minut, ale wymierzyli także  serię policzków swojemu obecnemu jeszcze podstawowemu bramkarzowi – Camowi Ward. A to właśnie Ward zaprowadził ich do Pucharu Stanley’a – którego nie spodziewali się chyba nawet sami Hurricanes.

lack1Jako podobno rezerwoway bramkarz, Lack pojawia się już w reklamach TV promujących Hurricanes, gra sobie w NHL 16 przed kamerami, a Twitter drużyny wspomina czasem o „tym co tam kiedyś u nas bronił”, ale generalnie pokazuje Lacka z każdej możliwej strony. Dzięki takiej promocji, być może Lack zostanie kiedyś senatorem stanu Carolina, albo wda się w romans z Kim Kardashian, ale nie zostanie od tego lepszym bramkarzem.

Póki co, Lack przepuszcza 3.37 bramki na mecz. W 5 spotkaniach w tym sezonie tylko raz puścił mniej niż trzy bramki (czyli dwie).  Szwed wydaje się być totalnie zagubiony, przepuszcza krążki wyrzucone w jego stronę z prawie zerowych kątów, wydaje się bardzo szybko rezygnować i dawać za wygraną – momentami wręcz zdaje się spodziewać własnej kapitulacji. Prezentuje również bardzo słabą grę łapaczką, a kija zdaje się używać tylko do przeciwwagi.

„Ten drugi” póki co sprawuje się dużo lepiej dla ekipy, której problemy zdecydowanie nie kończą się na bramce. Ward puszcza poniżej 3 bramek na mecz i siłą rzeczy gra więcej. Lack musi przystopować z byciem „celebrytą” i skoncentrować się na hokeju. Świetnie zapowiadał się już w Vancouver, ale statystyki sprzed roku czy dwóch nie grają w hokeja dziś, jutro, za tydzień.

Jeśli Hurricanes nie przekierują uwagi Lacka z jupiterów i social media na lodowisko, będzie to promocja podobna do tej, w której ten łysy facet reklamował ten znany napój owocowy. Nie pamiętamy jego nazwiska… ale wiemy na pewno, że nie zagrał już nigdzie indziej.