Mecz sprzed dwóch dni między Vancouver Canucks a Toronto Maple Leafs był istną kanonadą. Jednak mimo tego, że łącznie oddano 85 strzałów na bramkę (VAN 45 – 40 TOR) wynik był całkiem umiarkowany, 4 – 2 na korzyść Toronto. Przyzwoicie zaprezentowali się obaj bramkarze, w szczególności James Reimer, który po ciężkim początku sezonu zdołał odnaleźć dobrą formę. W swoich ostatnich 7 meczach czyli de facto wszystkich ostatnich meczach Maple Leafs, bo był w wyjściowym składzie w każdym z nich, Reimer ma odsetek bron na poziomie 94,5%. Jonathan Bernier po powrocie po kontuzji, znając filozofię trenera Mike’a Babcocka, będzie musiał wygryźć Reimera z bramki, co nie będzie prostym zadaniem porównując grę obydwu bramkarzy.
Na początku sezonu dużo ludzi było pozytywnie zaskoczonych faktem (w tym też ja), że Canucks w dobry, sprytny sposób próbują systematycznie odmładzać swój skład. Bracia Sedin niestety nie są coraz młodsi i już niedługo trzeba będzie oddać pałeczkę nowej fali talentu, która jest nieustannie uzupełniana dzięki całkiem porządnym draftom ekipy Jima Benninga. Lecz niestety posiadanie tak młodych zawodników w składzie może wiązać się z brakiem doświadczenia i złym decyzjom podejmowanym na lodzie. Tak niestety było i w tym przypadku w Air Canada Centre.
Linia Sven Baertschi(23 l.) – Bo Horvat (20 l.) – Jake Virtanen (19 l.) była na lodzie średnio przez 10 minut we wczorajszym meczu. Niestety każdy z nich w tym niedługim czasie zdążył zanotować -2 w kategorii +/- i 0 punktów w protokole pomeczowym. Spróbujmy przyjrzeć się obydwu sytuacjom kiedy przebywali na lodzie, w których zawodnicy Maple Leafs skutecznie wykorzystywali ich indywidualne błędy.
Pierwsza bramka dla Maple Leafs padła w pierwszej połowie inauguracyjnej tercji.
Akcja rozpoczyna się za bramką Toronto gdzie Roman Polak podjeżdża by rozpocząć break out swojej drużyny. Tu pojawia się pierwszy błąd młodej linii Canucks. Dwóch zawodników dojeżdża w agresywnym forecheckingu by powstrzymać obrońcę niebieskich przed udanym podaniem. To o jednego za dużo. Jak widzimy wzorowo zachowuje się w tej sytuacji Nazem Kadri, który jako center pozostaje w głębi swojej strefy, między obrońcami a skrzydłowymi, w idealnej pozycji by odebrać doskonałe podanie Czecha. Już dwóch graczy Canucks jest wyłączonych z defensywy. Zauważmy aktywnie podłączającego się do akcji Scotta Harringtona próbując wytworzyć przewagę liczebną.
W strefie neutralnej po ładnej sekwencji podań miedzy Kadrim a Komarovem, Jake Virtanen popełnia błąd idąc „na raz” w pogoni za krążkiem. Niemal zatrzymuje się, tracąc cały pęd, uniemożliwiając sobie skuteczny powrót do własnej tercji. Atakujący, serią krótkich, szybkich padań znaleźli się na niebieskiej przeciwnika. Z sytuacji 4 na 3 robi się 3 na 2, otwierając więcej lodu dla atakujących Klonowych Liści.
Sama bramka to połączenie błędu obrońcy i kolejnego dobrego zagrania Kadriego jak i oczywiście świetny strzał JvR.
Dzieki temu, że center Toronto ostro jedzie na bramkę Ryana Millera, Yanick Weber (prawy obrońca Vancouver) nie wie, w którym miejscu się ustawić. Czy ma pojechać razem z zawodnikiem bez krążka czy jednak przeszkadzać strzelcowi. I przez to niezdecydowanie popełnia kardynalny błąd obrońcy hokejowego. Każdy defensor powinien być co najmniej na odległość kija od strzelca. Tym samym daje czystą okazję na strzał van Riemsdykowi. Kolejnym pozytywnym następstwem „Crash the net” Kadriego to przeszkadzanie bramkarzowi. Jak widzimy w klipie nie wiele brakowały by udało mu się zmienić lot krążka przy strzale. Nie było to konieczne, lecz niepewność i konieczność kontrolowania najbliższego siebie zawodnika na pewno nie pomogła Millerowi w obronie strzału. Dzięki temu, że Scott Harrington dołączył do ataku, dał możliwość ewentualnego podania i wprowadził zamęt w linię obrony Vancouver, którzy patrząc na powyższy screen, dość dziwnie podeszli do obrony tej sytuacji.
Bramkę na 3:1 dla Toronto strzelił był zawodnik Canucks Shawn Matthias po kombinacji technicznego błędu Jake’a Virtanena i zbyt pochopnego skoku do ataku całej pięcioosobowej formacji (w szczególności zbyt szybkie podłączenie się Bena Huttona i Matta Bartkowskiego).
Zawodnicy Canucks, szczególnie młody Benn Hutton, całkiem sprawnie próbowali wyjść bezpiecznie ze swojej strefy. Zapowiadało się na bardzo niebezpieczną sytuację 5 na 3, po tym ja atakujący zawodnicy Maple Leafs zostali głęboko za bramką Millera. Lecz wszystko poszło na marne, po nieszczęśliwym błędzie technicznym najmłodszego z wcześniej wspomnianej linii Vancouver.
Po otrzymaniu podania od Bo Horvata, 19-to letni Kanadyjczyk źle przyjął sobie krążek i zaczął go szukać, z opuszczoną głową, między nogami. Skorzystał z tego, rozgrywający jeden z lepszych swoich meczów w barwach Klonowego Liścia, Roman Polak. Co prawda było w tym zagraniu sporo szczęścia, Czech chciał po prostu zmiażdżyć Virtanena bodiczkiem „z biodra”. Jednak bogowie hokejowi byli w tym spotkaniu po stronie gospodarzy, ponieważ wyszło z tego zagranie łyżwą prosto na wychodzącego na sytuację 2 na 0, ostatecznego strzelca gola. W tej sytuacji bramkarz nie miał nic do powiedzenia, gracze Maple Leafs rozegrali tą krótką kontrę perfekcyjnie.
Jak widać hokej to gra błędów. Jest to niestety nieuniknione gdy ma się w składzie NHL dopiero dojrzewających zawodników, ale nie ma innego, lepszego miejsca na naukę z najlepszymi. Być może nie był to ostatni kiepski moment tych młodych graczy, lecz by budować zgraną i skuteczną ekipę, trzeba się najpierw zgrać i uczyć właśnie na takich sytuacjach. NHL nie wybacza błędów, na szczęście są to jeszcze bardzo młodzi gracze. Dobre nawyki będą mogli poznać na sesjach wideo ze sztabem trenerskim właśnie w takich okolicznościach, miejmy nadzieję wynosząc z nich odpowiednie lekcje.