Stało się. Trenerska karuzela w NHL ruszyła. Nieoczekiwanie jako pierwszy zsiadł z niej Todd Richards, (już) były szkoleniowiec Columbus Blue Jackets. Piszę „nieoczekiwanie”, ponieważ w przedsezonowych prognozach Jackets często wskazywano jako potencjalnego czarnego konia rozgrywek. Tymczasem już pierwsze dwa tygodnie kampanii brutalnie zweryfikowały aspiracje organizacji z Ohio – w kontekście niechlubnego bilansu 0-7 pożegnanie Richardsa nie jest żadną niespodzianką.
Czy to dobry ruch? Zawsze byłem zdania, że zwolnienie szkoleniowca to przede wszystkim wyjście najłatwiejsze. Prościej wymienić jednego trenera niż trzech zawodników, to najoczywistszy do wskazania kozioł ofiarny. Nie wierzę, by Richards – niespodziewany medalista ostatnich Mistrzostw Świata z trzecim garniturem reprezentacji USA – nagle zapomniał jak trenować. Wątpliwości nie ulega jednak fakt, iż Kurtki potrzebowały wstrząsu.
Wstrząsem samym w sobie było zwolnienie Richardsa, ale już prawdziwą terapią szokową okazało się nazwisko następcy Todda. Po wielu miesiącach rozłąki z NHL i przede wszystkim po fatalnie ocenianej przygodzie z Vancouver Canucks do ligi wraca John Tortorella. Charyzmatycznego Amerykanina właściwie nie trzeba przedstawiać – legendarne konferencje prasowe i cięty język poza lodowiskiem, a na nim wielkie zaangażowanie i surowa dyscyplina. Ostatnie sukcesy Tortsa to jednak dość zamierzchłe czasy. Puchar Stanleya zdobyty z Tampa Bay Lightning w 2004 roku zdążył pokryć się kurzem, zmęczeni stylem pracy Johna New York Rangers podziękowali mu w 2013 roku, wreszcie najświeższa przygoda z Canucks okazała się prawdziwą katastrofą dla wszystkich stron.
Tortorelli zarzuca się archaiczne metody szkoleniowe, toporny styl gry oraz zabijanie kreatywności w swoich zawodnikach. Zgodzę się, że hokej prezentowany przez jego zespoły nie należy do finezyjnych, przyjmuję do wiadomości, że jego sukcesy to dość odległa przeszłość, natomiast mam duży problem z krytykowaniem Tortsa jeszcze przed rozpoczęciem pracy w Columbus. Na pierwszy rzut oka ruch Jarmo Kekkalainena wygląda na desperacki, jednak metoda twardej ręki, której wprowadzenie gwarantuje zatrudnienie Johna może być lekiem na całe zło. Jeżeli trudny charakter Tortsa ma pasować do jakiejś drużyny to właśnie do Blue Jackets, którzy mogą pochwalić się całym zastępem twardzieli i walczaków. O ile eksperyment z Tortorellą i lubiącymi techniczny hokej Canucks z perspektywy czasu należy uznać za pomysł niemający prawa wypalić, o tyle jego obecność w Columbus nosi w sobie znamiona logicznego działania. Co więcej – nie wierzę, by na bezrobociu nie zmieniło się jego podejście do pracy. Pewnie, to facet uparty jak osioł, ale przez ostatnie miesiące na pewno długo analizował swoje błędy i wyciągnął wnioski. Dodatkowo sam John musi zdawać sobie sprawę, że to jego ostatnia szansa w NHL, w związku z czym zrobi wszystko, by poprawić swój wizerunek.
—————————————————————————————————————————————–
Tyle merytorycznej treści – nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy przy okazji powrotu Tortsa nie przypomnieli jego legendarnych zagrywek. Zapraszamy na TOP 5 „spinek” nowego coacha Columbus Blue Jackets:
5. Tortorella vs kibic Washington Capitals:
4. Tortorella vs Larry Brooks (dziennikarz NY Post):
3. Tortorella vs Pittburgh Penguins:
2. Tortorella i jego „suszarka” w szatni NY Rangers:
1. Tortorella vs Calgary Flames: