Chyba jednym z największych zaskoczeń dla fanów Blue Jackets był fakt, że i bez Ricka Nash’a, a w zasadzie odkąd go nie ma, Jackets zwiększyli swą częstotliwość udziałów w play-off. Nie zmienia to faktu, że do „pewniaków” w tej materii się nie zaliczają, a każda kampania to walka do ostatniego meczu. Przedstawiamy trzech zawodników, którzy mogą sprawić, że drużyna ta nie będzie w tym roku w kwietniu grać w golfa, tylko w hokeja.

 

3. Scott Hartnell

 

Hartnell w mojej ocenie jest zawodnikiem bardziej wartościowym, niż kapitan „Kurtek” – Nick Foligno. Pomijając fakt, że Foligno nie jest jakimś genialnym liderem, to ustępuje też Hartnellowi „brawurą”. Hartnell jest zawodnikiem z gatunku „power forward”, czyli napastnika dominującego, dla którego twarda gra jest zajęciem równorzędnym ze zdobywaniem punktów.

 

Warto również zaznaczyć, że w poprzednim sezonie Hartnell zakończył rozgrywki z dodatnią statystyką +/-, co nie zdarza się często w ekipach, którym nie dane było grać w play-off.

 

2. Jack Johnson

 

Jackets to drużyna, która bardziej stylizuje się na drużynę ofensywną, niż w rzeczywistości nią jest.  Ekipy pozbawione gwiazd, oraz dużej siły ognia, muszą mieć w składzie obrońcę, który para się również ofensywną. Tu świetnie spisuje się Jack Johnson, który najwyraźniej lepiej czuje się w Columbus, niż w w Los Angeles.

 

Johnson to odważny obrońca, który z roku na rok poprawia swoje wyniki i choć jego statystyka +/- do świetnych nie należy, to warto dodać że Johnson jest niemal niezbędny w akcjach ofensywnych ekipy z Columbus. Mimo niezbyt udanego startu ekipy Blue Jackets, Johnson ma predyspozycje by w tym roku pobić swój punktowy rekord (42 punkty).

johnson

Dodatkowo, Johnsona należy podziwiać za formę, upór i hart ducha w sytuacji, gdy będąc milionerem, został bankrutem dzięki własnym rodzicom. Należy mu się wielki szacunek, gdyż nie jest łatwym gra w hokeja z nożem w plecach.

 

1. Siergiej Bobrowski

 

Niezaprzeczalnie największa nadzieja i podpora drużyny. W Columbus gra od kampanii 2012/2013, a liczba jego porażek nigdy nie przewyższyła tu liczby zwycięstw (co wśród bramkarzy Blue Jackets jest swoistym rekordem). Bobrowskiego można śmiało nazwać pierwszym pomysłem ekipy „Kurtek”, który wypalił, i który w szerszej perspektywie dał drużynie jakiś sukces. Rosjanin stał się dużo bardziej wartościowym zawodnikiem, niż rzeczony Nash, nie raz wygrywając spotkania w pojedynkę.

 

Jackets mają tendencje do bardzo chaotycznej gry, często zdarza się im gubić i w bardzo nieprzemyślany sposób zmieniać pozycję na lodzie. Bobrowski doskonale niweluje te niedociągnięcia.

 

Trzeba życzyć kibicom w Ohio, by Rosjanin nie okazał się tak kapryśny przy negocjacjach nowych kontraktów, jak mają w zwyczaju jego rodacy.